Na sesji szybko podłapuję klimat napięcia i grozy. Z reguły nie mam jednak szczęścia do horroru na sesji – udane przygody, które zapadły mi w pamięć, jestem w stanie wyliczyć na palcach jednej ręki. Każda z nich miała miejsce w Zewie Cthulhu.
W innych systemach straszne sceny są jedynie krótkotrwałym przerywnikiem, a nie centralnym punktem sesji. W przypadku Cthulhu jest inaczej – jeśli trafimy na dobrą drużynę, na chwilę zapomnimy o żarcikach, plotkach i offtopowych tekstach, mamy szansę na zbudowanie nastroju rodem z klasyków Kinga.
Co ciekawe, czasem niepotrzebne są krew, czy nienaturalne wydarzenia. Gracze sami nakręcają się, podłapują klimat i szukają drugiego dna tam, gdzie go nie ma, pomagając tym samym Strażnikowi Tajemnic.
Dlatego to właśnie Zew Cthulhu najstraszniejszym RPGiem jest…
Ten wpis jest częścią akcji #RPGaDAY. Chcesz dowiedzieć się więcej? Przeczytaj ten wpis.
Bądź pierwszy i zostaw swój komentarz. Nie bądź nieśmiały.